obowiązkowo czarny eyeliner i kreska w stylu Kleopatry i Liz T. (moją bolączką jest poszukiwanie kociej zieleni, ale nigdzie nie widziałam odpowiedniej barwy, same jasne kiczowate), czarny tusz wydłużający i pogrubiający, rzęsami nie zostałam wystarczająco obdarowana (chociaż słyszałam, że w tym sezonie promowany jest delikatnie kobaltowy i nawet nieźle wygląda), muśnięcie policzków lekko różem i obowiązkowo błyszczyk, albo rozświetlający balsam do ust, moje wargi mają to do siebie, że są strasznie delikatne i muszą być często nawilżane. nie używam fluidów, pudrów, podkładów, nawet na jakieś większe uroczystości - czuje się w tym strasznie źle, sztucznie staro kiczowato - jakbym miała maskę. cienie do powiek też są u mnie towarem zbędnym

pomijając sam makijaż, niezręcznie się czuję wychodząc z domu bez pomalowanych paznokci, to też taki nawyk ze starej pracy, gdzie wiele osób patrzyło na moje dłonie, ulubiony kolor lakieru ostatnimi czasy to nude, wcześniej żywa czerwień, albo teraz w okresie letnim soczyste tęczowe. przy naprawdę dłuższych pięknie wyglądają ciemne kolory, czerń, odcień szarości z brązem.

moje dłonie także wymagają ogromnej pielęgnacji, preferuję krem do rąk z ekstraktem słonecznika z yves rocher, jest ciut droższy od zwykłych kremów, do rąk, ale jest idealny, wspaniale natłuszcza i cudownie się wchłania,

kremy i żele do stóp też są bardzo ważne, jako że mam zmęczone stopy, też od pracy, nadaje im ukojenie, nawilżającym limonkowym (albo kwiat wiśni) kremem chłodzącym,


staram się szukać tanich, polskich kosmetyków, najlepiej żeby nie były testowane na zwierzętach.

o perfumach lepiej żebym nie dyskutowała, bo jestem straszną fetyszystką i jestem w stanie wydać na nie każde pieniądze, przewagę mają lekkie cytrusowe nuty,