Ogłoszenie

Rozruszajmy to forum xD

#1 2012-07-17 22:32:13

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Duchy, zjawy...

Duch w wypożyczalni kaset.


http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#2 2012-07-17 22:42:50

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...


http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#3 2012-07-17 22:50:38

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

Duch autostopowicza.




http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#4 2012-07-17 23:01:16

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

Statek widmo.






http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#5 2012-07-18 10:28:50

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

Zjawa na drodze w Przyłęku

Kobieta w długiej sukni, zakrwawiona dziewczynka prosząca o pomoc, żołnierz Armii Czerwonej - historie o duchach pojawiających się na drodze znane są na całym świecie. Polska też ma swoich widmowych "autostopowiczów".

Jedziecie samochodem na wakacje na Mazury. Jest noc, środek lasu, mało aut na drodze. Po lewej stronie drogi widzicie dziwny widok - idzie kobieta ubrana w długą suknię, taką, jak w dawnych latach zakładały kobiety idąc spać... jeszcze jedna ciekawa rzecz - ta dziewczyna idzie boso! Co ona tu robi o tej porze? Może potrzebuje pomocy?

Mijacie ją, ale widok tak was zaciekawił, że zatrzymujecie samochód. I nagle niespodzianka - na drodze nikogo nie ma. Akurat macie latarkę, więc oświetlacie pobocze, na którym przed chwilą szła dziwna postać. Czy to możliwe, że ta kobieta weszła do lasu? Jeśli tak, to... po co? Jest środek nocy, wokół dzika głusza... Wołacie przez chwilę "halo, proszę pani... gdzie pani jest? Podwiozę panią!" Ale nikt nie odpowiada. I nagle przez głowę przelatuje myśl: "Boże, a może to był..." Wsiadacie do samochodu i z piskiem opon ruszacie dalej.

Myślicie, że taka historia to bajeczka dla małych dzieci? Nie, to fragment opisu autentycznego wydarzenia sprzed kilku dni, które zostało szczegółowo opisane przez dwójkę świadków. Zdarzenie miało miejsce na Mazurach, a samochodem podróżowała dwójka młodych ludzi z Warszawy. Są gotowi potwierdzić jej prawdziwość nawet przed sądem, choć zastrzegają anonimowość. Historia typowa dla ludzi, którzy przeżyli spotkanie z autostopowiczem-widmem.

W 2010 roku na naszych łamach została opisana historia, która potem sprawiła, że ekipa FN spędziła noc na drodze, gdzie pojawia się postać małej dziewczynki w Przyłęku. Przypomnijmy tę historię.

Zjawa na drodze

Miejscowa policja otrzymała wtedy dziwne zgłoszenia: „przerażeni kierowcy obserwują dziwną postać przebiegającą drogę przed autem, która następnie znika”. Noc z niedzieli na poniedziałek (19.10/2010) ekipa Fundacji Nautilus spędziła na drodze w Przyłęku.

Zanim opiszemy przebieg naszego pobytu na tej upiornej drodze w 2010 roku, warto wspomnieć o intrygującym incydencie. Konwój Fundacji Nautilus formował się „po drodze” i w Kolbuszowej miał do nas dołączyć kolejny samochód, tym razem Witka Sebastyańskiego z Sanoka. Był już wieczór, kiedy zjechaliśmy w złym miejscu z trasy i musieliśmy zawrócić samochody na małym placyku przed sklepem. Do Przyłęku (gdzie planowaliśmy rozbić obóz) z tamtego miejsca było ok. 10 kilometrów. Korzystając z okazji uczestnik naszej eskapady, jeden z naszych kolegów, postanowił na chwilę wejść do miejscowego sklepu i kupić coś na kolację.

Dlaczego warto wspomnieć o tym pozornie błahym wydarzeniu? Powodem jest to, że od razu po wejściu do sklepu zorientował się, że trwa tam ożywiona rozmowa na temat... niezwykłych wydarzeń, które wręcz sparaliżowały strachem okoliczną ludność. Ludzie czekający w kolejce rozmawiali o Przyłęku i drodze przebiegającej przez tę małą miejscowość, serii tajemniczych wypadków i pojawiających się tam zjawach!

Mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy akurat znaleźli się w sklepie nie mieli pojęcia, że tuż obok sklepu właśnie zatrzymał się konwój Nautilusa, a niezwykłym zbiegiem okoliczności kolega przypadkiem trafił akurat na taki moment w sklepie, kiedy trwała ożywiona dyskusja o wydarzeniach na drodze w Przyłęku...

W 2010 roku mieliśmy się wybrać na miejsce tego zdarzenia, ale zniechęcała nas przede wszystkim jesienna deszczowa aura. Nasza najlepsza kamera pracująca w podczerwieni nie jest przystosowana do pracy w dużej wilgoci, jaka towarzyszy zwłaszcza nocnym obserwacjom w październiku lub listopadzie. Kilka miesięcy wcześniej obiecaliśmy jednak dziennikarzom tego regionu, że kiedyś pojawi się na miejscu nasz NAUT-MOBILE wraz z ludźmi, których będzie można zapytać o sprawę pojawiania się owego widma na drodze. Wreszcie dotarła do nas wiadomość, że zjawa była nie tylko obserwowana na tej drodze, ale kierowca obserwujący dziwną postać zdecydował się złożyć relacje na policji. To sprawiło, że na zebraniu FN w październiku 2010 roku podjęliśmy decyzję o spędzeniu nocy na miejscu, mimo trudnych warunków atmosferycznych.

Aby przybliżyć sprawę tego, co dzieje się w tamtym rejonie, warto zacytować fragment artykułu opublikowanego w serwisie www.mediapodkarpackie.pl

Znów straszy na drodze do Rzeszowa


Zakrwawiona dziewczynka, wyglądająca jak ofiara wypadku, pojawia się kierowcom w Biesiadce. Kilka kilometrów wcześniej kierowcy spotykali na poboczu żołnierza–widmo. Trasa Mielec – Rzeszów zamienia się w drogę strachu.

Kolejna nieprawdopodobna, a zarazem przerażająca historia obiegła Mielec. W lecie pisaliśmy o duchu żołnierza Armii Czerwonej, który rzekomo straszy w pobliżu kapliczki, na granicy Mielca, przy drodze z Mielca do Rzeszowa. Teraz, na tym samym odcinku drogi ma pojawiać się inna zjawa.

Historyczna droga

Droga z Mielca do Kolbuszowej i dalej do Leżajska lub Rzeszowa ma bogatą historię, a szczególnie jej 10-kilometrowy odcinek z Mielca do Przyłęku, przez Lasy Cyranowskie i tak zwane Góry Biesiadczańskie. To teren działań wojennych, frontu, obozów pracy i poligonów. Teren obfitujący w różne historie i legendy, o często smutnych czy tragicznych historiach. A teraz miejsce, które najczęściej słynie z… tragicznych wypadków drogowych. Głośno o tej drodze zrobiło się latem 2010 roku.

Postać przebiega przez drogę

Jeden z naszych czytelników opowiada o dziwnym spotkaniu, gdy wracał nocą do Mielca z wyprawy w góry. Mówił, że zaczynało świtać. – Dojeżdżałem do kapliczki. Ktoś przy niej musiał być wieczorem, bo paliła się jakaś świeca. Na drodze było pusto, więc jechałem na długich światłach. Nagle słup światła został przerwany. Wyglądało to tak, jakby ktoś mi przebiegł przez drogę. Zatrzymałem się, rozglądałem, ale nikogo nie było – relacjonuje mężczyzna. Inne relacje mówią o szarych lub czarnych postaciach wyłaniających się na poboczu. Jednak gdy kierowcy dojeżdżają do miejsc, gdzie widzą te tajemnicze osoby… ich tam nie ma. Postacią, która przebiegła przez drogę, miał być duch żołnierza Armii Czerwonej, który chciał, strzelając z pistoletu, zniszczyć kapliczkę. Kula odbita od budowli zraniła strzelca, który prawdopodobnie pozostawiony na drodze zmarł.

Chciał pomóc…

Teraz z ust do ust w Mielcu powtarzana jest inna historia o duchu na tej drodze. Tym razem w tak zwanej Biesiadce. To pagórkowaty leśny teren, niegdyś wieś wysiedlona przez wojsko, później obóz pracy dla żydówek i poligon. Właśnie w tym rejonie mielczanin, brat jednego z mieleckich nauczycieli licealnych, miał przeżyć dziwne spotkanie. Na drodze, po zmroku, zobaczył zakrwawioną dziewczynę. Prosiła o pomoc. Był przekonany, że to ofiara wypadku, chciał jej pomóc. Gdy zatrzymał samochód i wysiadł… dziewczynki nie było. Nie było też żadnego wypadku. Zszokowany odjechał. Rzekomo nie on jeden spotkał tą dziewczynkę.

Co tym razem?

"Znowu duch!", "Znowu straszy!" - to hasła, które szybko rozpowiadane były w Mielcu. Mało prawdopodobne, by dziewczynka, widziana tak wyraźnie, przewidziała się wielu kierowcom, chyba, że… to był niesmaczny żart. Według niektórych to ofiara jakiegoś wypadku drogowego, o którym już zapomniano. Inni wskazują jednak na wojenną historię tego miejsca i obóz żydówek. Być może, któraś z więźniarek miała tam pod opieką swoją córkę, która zginęła w obozie. A jej duch teraz błąka się, szukając pomocy…

Na odcinek drogi, gdzie zjawa widziana była ostatni raz, przybyliśmy 19 października 2010 roku, ok. 20.00. Po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że samochód z kamerą monitoringu ustawioną na dachu ustawimy po prawej stronie drogi. Było to ok. 100 metrów od miejsca, które roboczo nazwaliśmy „trzy krzyże”. Doszło tam do tragicznego w skutkach wypadku samochodowego, w wyniku którego zginęły trzy osoby. Reflektor podczerwieni ustawiliśmy na wysokości ok. pół metra nad ziemią i skierowaliśmy go na owe trzy krzyże, oświetlając ten odcinek drogi.

Samochody naszej załogi i przybyłych na miejsce dziennikarzy zostały ustawione w prowizorycznym obozie po drugiej stronie drogi. W naszej ekipie był Norman, jasnowidz i medium, którego obecność dawała szansę, że uda się skontaktować z bytem, który pojawiał się na ten drodze. Trochę zaskoczyła nas obecność takiej ilości dziennikarzy, co powodowało dużo zamieszania. Samochody przejeżdżające tą trasą myślały, że albo kręcony jest jakiś film, albo doszło do gigantycznego wypadku. Po jezdni kręciło się kilkanaście osób z latarkami, była ekipa telewizji TVN, na ziemi na poboczu był ustawiony nasz największy reflektor oświetlający teren od punktu obserwacji aż do „trzech krzyży”, na dachu NAUT-MOBILE był widoczny nasz człowiek instalujący kamerę od minitoringu, ekipa FN porozumiewała się krótkimi komunikatami przez krótkofalówki, a do tego kilka osób z mediów miało na sobie kamizelki odblaskowe dla bezpieczeństwa. Trudno się dziwić, że kierowcy przejeżdżający w okolicach północy odcinek lasu przy miejscowości Przyłęk natychmiast zatrzymywali samochody i zdezorientowani uruchamiali światła awaryjne czekając albo na policję, albo na sygnał, czy mogą jechać dalej... Piszemy o tym dlatego, że nie były to okoliczności sprzyjające pojawieniu się „istoty z zaświatów”, a tego typu akcja powinna być przeprowadzana trochę inaczej.

Udało nam się jednak zaapelować do wszystkich o wyłączenie latarek i telefonów komórkowych, a my wyłączyliśmy nawet ekrany monitorów w Naut-Mobile (dawały zbyt duży poblask, który oświetlał jezdnię). Pracował jedynie nasz agregat prądotwórczy, ale ustawiliśmy go daleko od naszego samochodu, w głębi lasu. Przez kilka godzin w całkowitych ciemnościach monitorowany był ten odcinek drogi, a materiał nagrany podczas eksperymentu został uważnie obejrzany w Bazie. Nie znaleźliśmy jednak niczego, co byłoby „śladem” jakiejkolwiek manifestacji czegoś, co byłoby godne uwagi. Cały czas mamy pomysł, aby pojawić się na miejscu bez jakichkolwiek informacji w serwisach FN, gdyż akurat to oznacza pojawienie się na miejscu kilkudziesięciu osób, w tym całej gromady dziennikarzy… Tamtej nocy doszło jednak do dziwnego wydarzenia. Osoby uczestniczące w wyprawie znają wątek związany z szybą naszego pojazdu i czymś, co się na niej pojawiło. Sprawa jednak jest zbyt dyskusyjna, aby traktować to jako poważny wątek tej historii, choć oczywiście… to była naprawdę wyjątkowa, niezapomniana noc!


Źródło : http://strefatajemnic.onet.pl


http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#6 2012-07-18 19:22:05

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

http://www.sadistic.pl/pics/7c51c599677c.jpg

Ciekawa legenda otacza przejazd kolejowy na południu San Antonio, w stanie Texas. Podobno miał tutaj miejsce nieszczęśliwy wypadek, w którym zginęło kilkoro uczniów, a ich duchy zostały w tym miejscu i staczają samochody oczekujące na przejazd wprost na tory. Co ciekawe, samochody stoją pod górkę. Córka Andiego i Debbie Chasney wraz z kilkoma przyjaciółmi wybrała się w to miejsce, żeby sprawdzić ową legendę. Dziewczyna zrobiła kilka zdjęć – na jednym z nich można zobaczyć przeźroczystą postać.

http://www.sadistic.pl/pics/a2b09616f33c.jpg

To chyba najbardziej znany wizerunek ducha wszech czasów. Uważa się, że zjawą, nazwaną Brązową Damą jest Dorothy Townsend, żona Charlesa Townsenda. Małżonkowie mieszkali w Raynham Hall w Norfolk na początku XVIII wieku. O Dorothy krążyły plotki, że przed ślubem z Charlesem była kochanką lorda Wortona. Zazdrosny mąż miał podejrzewać żonę o zdradę i uwięzić ją w najdalszym zakątku domu, gdzie trzymana była do końca życia.

http://www.sadistic.pl/pics/7fcd3f9f0046.jpg

Na fotografii można zobaczyć rozmytą postać człowieka siedzącego na fotelu. Uważa się, że to duch lorda Combermere'a, dowódcy brytyjskiej kawalerii z początku XIX wieku, który zmarł w 1891 roku na skutek potrącenia przez furmankę.

http://www.sadistic.pl/pics/3bf77c063cb7.jpg

Emerytowany duchowny Ralph Hardy, z White Rock, w Kolumbii Brytyjskiej zrobił to zdjęcie w 1966 roku. Jego zamiarem było jedynie uwiecznić eleganckie spiralne schody w pomieszczeniach Państwowego Muzeum Morskiego w Greenwich. Jednak po wywołaniu fotografii, jego oczom ukazała się postać idąca do góry i trzymająca się obiema rękami poręczy. Eksperci (między innymi z firmy Kodak), którzy badali oryginalny negatyw, doszli do wniosku, że nie dokonano na nim żadnych manipulacji. Podobno w okolicy schodów wielokrotnie widywano ową zjawę.

http://www.sadistic.pl/pics/7ab62c0405bf.jpg

19 listopada 1995 roku gmach urzędu miasta Wem, w Shropshire, w Anglii spłonął doszczętnie. Masy gapiów zebrały się by oglądać pożar tego starego budynku, zbudowanego w 1905 roku. Tonny O'Rahilly robił zdjęcia z drugiej strony ulicy. Na jednym z nich widać stojącej u wejścia półprzeźroczystą postać dziewczynki. Ani O'Rahilly,ani strażacy, ani inni świadkowie nie przypominali sobie, żeby widzieli jakąś dziewczynkę na miejscu pożaru. Z archiwów wynika, że w 1677 roku pożar zrównał z ziemią wiele domów we wsi. Według legendy, pożar przypadkowo spowodowała dziewczynka Jane Churm. Jej zjawa ma być do dzisiejszego dnia obecna na miejscu tamtego nieszczęścia.




Źródło - http://www.sadistic.pl


http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#7 2012-07-20 18:18:53

 Ambitny Kociak

Moderator

1148302
Skąd: Wisniowy gaj
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 842
Punktów :   
Data urodzenia: 30 sierpień
Data imienin: 17 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

A moja koleżanka widziała ducha u mnie na stacji... A potem miała wypadek.


[...] Jed­nak miłość nie da­je i nig­dy nie da­wała szczęścia. Wręcz prze­ciw­nie, zaw­sze jest niepo­kojem, po­lem bit­wy, ciągiem bez­sennych no­cy, pod­czas których za­daje­my so­bie mnóstwo py­tań, dręczą nas wątpli­wości. Na praw­dziwą miłość składa się ek­sta­za i udręka.

Offline

 

#8 2012-07-29 09:55:51

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

Gdy umiera ktoś bliski bardzo często zdarza się, że odczuwamy jego obecność lub wydaje nam się,
że daje nam on jakieś znaki. Osoby w żałobie rzadko wątpią w istnienie duchów.
Czy to na pewno nie psikus ludzkiej podświadomości?


Zajmijmy się historią, o której jeden z naszych kolegów dowiedział się podczas pobytu na spotkaniu rodzinnym.
Rzecz dotyczyła wujka jego żony, który umierał na wyjątkowo złośliwy nowotwór, a ostatnie tygodnie życia spędził konając w hospicjum.
Był on bardzo emocjonalnie związany ze swoją córką, która do końca była przy nim.
Jak to często bywa w przypadku chorób nowotworowych – zachował do ostatnich chwil przytomność umysłu.
Jego córka opowiadała, że w ostatnim tygodniu życia jej ojca doszło do niezwykłej z nim rozmowy.
Dotyczyła ona śmierci, a raczej tego, czy jest "życie po śmierci”. Jej ojciec był zawsze ateistą,
ale w obliczu majestatu śmierci zaczęła w nim dostrzegać lęk i nadzieję, że to wszystko „nie może się tak po prostu skończyć”.
Podczas jednej z takich rozmów ojciec powiedział:

- Wiem, że umieram, córeczko… Każda moja godzina może być tą ostatnią.
Pamiętasz, jak zawsze śmiałem się z tych ludzi, którzy wierzą w aniołki i chmurki?
Dziś bardzo bym chciał, aby mieli rację. Wiesz, jak umrę, to dam ci znak… jakiś znak, że tam po drugiej stronie coś jest!

Trzy dni później zapadł w śpiączkę, z której już się nie wybudził. Dwa dni potem zmarł.
Doszło jednak do niezwykłego wydarzenia, które tak opisuje jego córka:

- W hospicjum spędzałam tyle czasu, ile tylko byłam w stanie ze względu na pracę.
Tamto miejsce, tamta atmosfera po prostu mnie przygnębiła tak bardzo, że prawie byłam jak w letargu.
Niestety nie mogłam zrezygnować z pracy, a sam ojciec ciągle powtarzał, że ma opiekę i że powinnam iść do domu spać.
Tego dnia wróciłam z hospicjum do domu około 23.00 i natychmiast położyłam się spać.
Mój mąż przygotował mi kolacje, ale nawet nie miałam ochoty jej zjeść. Zasnęłam. Nagle w nocy samo włączyło się radio!
O przypadku nie może być mowy, choć oczywiście radio miało timer, ale proszę mi wierzyć, że nikt go nie ustawiał.
Zdziwiona tym faktem weszłam do kuchni i zobaczyłam, że gra radio kuchenne, a jest godzina 4.14.
Od razu miałam złe przeczucia i postanowiłam pojechać do hospicjum do ojca.
Tam dowiedziałam się, że zmarł w nocy, a więc już nie żył, kiedy zaczęło grać radio w kuchni. Świadkiem tego jest mój mąż i córka.
Co jeszcze jest niezwykłe, że radio włączyło się, a stacja emitowała piosenkę zespołu lubianego przez mojego ojca, który słuchał bardzo dużo muzyki.
Ludzie mogą mówić co chcą, a ja wiem, że on w ten sposób dał ten znak, o którym mówił przed śmiercią.

Na zakończenie tego tekstu jeszcze jeden e-mail przysłany do Fundacji Nautilus.
Historia w nim opisana jest trochę inna, ale jak najbardziej także pokazuje zjawisko, które możemy nazwać znakiem od osoby zmarłej, że po drugiej stronie jest życie.

"Chciałabym przekazać Wam moje doświadczenie ze światem zmarłych sprzed wielu lat.
Było ono tak silne, że do dziś pamiętam, jakby to było wczoraj, a minęło już 20 lat. Jako 24 letnia dziewczyna byłam już mężatką i miałam dziecko.
Co rzadko się zdarza, najbliższą mi osobą była mi moja teściowa, która zresztą była bardzo młoda, bo 19 lat starsza ode mnie.
Mając 36 lat zachorowała na raka. Straszna choroba miała wyjątkowo bolesny przebieg.
Pomimo przerzutów i złego stanu zdrowia organizm mojej teściowej bronił się bardzo długo.
Po 6 latach od pierwszej operacji pojawiły się przerzuty do płuc, narządów wewnętrznych i do mózgu.

Sytuacja stała się beznadziejna i zaprzestano leczenia. Teściowa leżała w domu, zaś ja podawałam jej morfinę.
Moja kochana teściowa była 100% ateistka, ale mając 44 lata nie chciała umierać i czepiała się każdej chwili życia.
W momentach lepszego samopoczucia trzymałam ją za rękę i pocieszałam, a ona ze mną rozmawiała o swoich obawach i "strachach" przed czekającą ją śmiercią.
Mówiła, jak bardzo się boi samej śmierci i tego, co ją czeka. Coraz częściej też wyrażała obawy, czy coś jest dalej.
W końcowej fazie choroby powiedziała mi: Jeśli coś jest po tamtej stronie, to ci się przyśnie i powiem.
Pół żartem, pół serio odpowiedziałam, że nie chcę, bo sama się boję nieboszczyków i umrę z przerażenia.
Na co ona mi odpowiedziała, że nawet nie będę wiedziała, że ona nie żyje.
W krytycznym dniu straciła przytomność i żeby ją ratować wezwałam pogotowie.

W szpitalu poinformowano mnie, ze stan jest krytyczny i musi pozostać na oddziale ratunkowym, gdyż potrzebna jest aparatura,
której nie mam możliwości zabrać do domu. Zmartwiło mnie to ogromnie, ponieważ obiecywałam jej, ze nigdy nie oddam jej do szpitala.
Siedziałam tam przy niej i rujnowało mnie poczucie winy. Lekarz prowadzący przyszedł i powiedział,
że stan jest terminalny i żebym poszła się przespać, bo i tak mama jest nieprzytomna i nic nie pomagam tylko wykańczam siebie i dziecko.
Pojechałam więc do domu. Ok. 4 rano obudziłam się z kryształową jasnością umysłu, że coś się stało.
Śniła mi się mama leżąca na białym łóżku z podłączoną kroplówką, ale zupełnie przytomna, a nawet bardzo zdenerwowana.
Krzyczała do mnie: Widzisz, przez to umarłam!. Potrząsając butelką od kroplówki miała pretensje, mówiąc ciągle za mało mi tego dali! Za mało, za wolno się ruszają!.

Zadzwoniłam do szpitala i dowiedziałam się, że o 3.56 teściowa zmarła na skutek gwałtownego skoku temperatury.
Po prostu nastąpił rzut nowotworu uszkadzający ośrodek termoregulacji i temperatura skoczyła do 42 st.
Teściowa umarła pomiędzy jednym a drugim zastrzykiem piramidonu. Zapytałam lekarza, czy gdyby zdążył podać jej drugi zastrzyk, to by ją uratowało.
Odpowiedział, że z pewnością na chwilę tak, ale nie na długo.



Źródło: Fundacja Nautilus


http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

#9 2012-09-28 22:40:20

 Psychotrop

Inżynier kombinatoryki.

12593713
Skąd: się wzięła policja ?
Zarejestrowany: 2012-07-02
Posty: 1175
Punktów :   
Data urodzenia: 17 lipiec
Data imienin: 29 wrzesień

Re: Duchy, zjawy...

Przerażające historie. Autostopowicze widmo - prawda czy miejska legenda?

Jesień, znacznie szybciej zapada zmrok, warunki atmosferyczne są coraz gorsze - będzie coraz więcej dni deszczowych, a nad drogami pojawi się mgła. Taka aura sprzyja... pojawianiu się autostopowiczów widmo. Wsłuchując się w krążące opowieści na ich temat, można się nie na żarty przestraszyć. Czy rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że pasażer, któremu zdecydujemy się oddać przysługę i zawieść go gdzieś pod wskazany przez niego adres, okaże się kimś więcej niż np. tylko przemokniętą dziewczyną?

Opowieści o tajemniczych autostopowiczach pojawiają się nie od dziś. Wydaje się, że popularność tych historii zaczęła się nasilać wraz z pojawieniem się takich kultowych już dziś filmów, jak: "Autostopowicz" czy "Martwa cisza" (w tym wypadku akcja toczyła się na jachcie). Okazuje się, że jeszcze bardziej niezwykłych historii na temat podróżników czekających na okazję nie brakuje na co dzień w życiu. O niektórych z nich mówi się, że są wymysłem bujnej wyobraźni. Czy to tylko miejskie legendy, a może rzeczywiście coś jest na rzeczy? Zaskakujące może być to, że w przypadku niektórych z tych historii nie brakuje świadków, którzy potwierdzają krążące m.in. w internecie opisy.

Scenariusz nierzadko bywa ten sam: mrok, pusta droga, niesprzyjające warunki atmosferyczne, zwykle w postaci padającego śniegu, deszczu czy burzy. Aż nagle z ciemności wyłania się postać, która ze wszystkich sił usiłuje złapać tzw. stopa. Serce kierującego wypełnia litość. Zatrzymuje się on na poboczu, a autostopowicz prosi o zawiezienie do miasta. W samochodzie panuje dziwna atmosfera. Pasażer jest tajemniczy, pozbawiony naturalności, a rozmowa jakoś się nie klei. Jedyną rzeczą, którą siedząca na tylnym siedzeniu postać jest w stanie powtarzać jak mantrę, jest adres pod który chce się jak najszybciej udać. Kiedy jest już niemal u celu swej podróży, nagle milknie, a kiedy dociera na miejsce... znika.

Zaniepokojony zagadkowym zdarzeniem kierowca udaje się pod wskazany wcześniej przez pasażera adres, gdzie dowiaduje się, że osoba, którą chwilę wcześniej wiózł swoim samochodem, nie żyje już od jakiegoś czasu. Zwykle okazuje się, że zginęła w tragicznych okolicznościach na drodze, z której wcześniej zabrał ją wspaniałomyślny kierowca.

Największe zaciekawienie musi budzić fakt, że autostopowicz zwykle nie może się pokazać swoim bliskim, choć włożył tak wiele wysiłku w to, aby dotrzeć do domu. Nie jest to możliwe, ponieważ zmarły, aby pokazać się na drodze i móc złapać stopa, zaangażował w to tak wiele energii, że nie starcza mu już sił by pokazać się najbliższym.

Często bywa i tak, też autostopowicz nie jest świadomy tego, że nie żyje. Zdarza się, że zostawia po sobie w samochodzie, którym podróżował dzięki łasce kierowcy jakiś osobisty przedmiot albo też, że z auta ginie jakiś przedmiot, który potem odnajdywany jest... na grobie autostopowicza.

Pierwsze doniesienia na temat autostopowiczów widmo pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Ale takie same historie pojawiają się z zaskakującą regularnością także w innych regionach świata.

Interesująca historia pochodzi z Wielkiej Brytanii. W okolicy miasteczka Maidstone przejeżdżający kierowca natknął się na stojącą przy drodze młodą kobietę. W czasie jazdy prowadzący pojazd dowiedział się, że dziewczyna wkrótce ma wyjść za mąż. Kiedy zbliżali się do celu podróży, kobieta nagle ucichła, a gdy mężczyzna odwrócił się, okazało się, że tylna kanapa jest pusta. Zdziwiło go to, gdyż jechał na tyle szybko, że opuszczenie przez nią pojazdu było niemożliwe. Postanowił jednak udać się pod wskazany wcześniej przez młodą kobietę adres. Gdy dotarł na miejsce, drzwi otworzyła staruszka, która wcale nie była zdziwiona relacją mężczyzny. Opowiedziała mu ona natomiast zatrważającą historię, o tym jak trzy lata wcześniej jej córka zginęła na tej drodze - zdarzyło się to na trzy dni przed jej ślubem. Od tej pory już kilkukrotnie próbowała się ona dostać w ten sposób do domu i za każdym razem schemat zdarzeń się powtarzał.

Podobne opowieści pochodzą też z Polski. W internecie można odnaleźć relację wydarzeń, które miały miejsce w okolicy miejscowości Adamów. Pewnego dnia, gdy aura była nie najlepsza, wracającego z pracy mężczyznę zatrzymała starsza kobieta. Staruszka nie była zbyt serdeczna wobec kierowcy. Gdy ten zadawał jej pytania, ta tylko odburkiwała mu pod nosem, że jedzie do Adamowa.

W czasie jazdy niewiasta popędzała mężczyznę, żeby jechał szybciej, gdyż spieszyła się do domu, do męża, któremu miała ugotować obiad. Kiedy już niemal byli u celu podróży, kierowca zapytał o dokładny adres. Staruszka niepewnym tonem podała miejsce, pod które chciała się udać. I tutaj znany już z innych historii schemat się powtórzył. Po dotarciu na miejsce, mężczyzna odwrócił się do tyłu, jednak na tylnych siedzeniach nikogo już nie było. Przez chwilę zamyślił się, dochodząc do w wniosku, że być może kobieta wymknęła się niepostrzeżenie. Postanowił jednak udać się pod podany przez nią adres, by sprawdzić swoje podejrzenia. Drzwi otworzył starszy mężczyzna, który twierdził, że mieszka sam. Jednak po wysłuchaniu całej opowieści staruszek stwierdził, że to musiała być jego zmarła przed czterema laty żona, która zginęła w wypadku drogowym na tej samej trasie, na której zatrzymywała stopa. Po krótkiej rozmowie okazało się, że kierowca nie był pierwszym, który wiózł autostopowiczkę widmo. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce kilka razy.

Nie brakuje innych tego typu opowieści, nie brakuje też świadków, którzy gotowi są potwierdzić ich wiarygodność. Ale na podstawie samych tych zeznań trudno dziś wyrokować, do jakiej kategorii należy przypisać historie na temat wzbudzających litość autostopowiczów i pragnących im pomóc kierowców. Czy na drogach naprawdę można spotkać duchy ofiar wypadków komunikacyjnych, a może są to jedynie fascynujące legendy? Może jednak warto przezornie zachować ostrożność. Przecież każdego dnia miliony kierowców poruszają się po drogach, często w nocy. Dlatego nie dajmy się zwieść, uważnie obserwujmy tych, których podwozimy, bo następny autostopowicz - zamiast duchem spokojnej starszej pani może okazać się widmem seryjnego mordercy.

Źródło - Niewiarygodne.pl


http://imageshack.us/a/img845/6092/imperium2.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.bjjszczecin.pun.pl www.le-artysci.pun.pl www.klubbakugan.pun.pl www.cs-tygrysek.pun.pl www.darknaruto.pun.pl